Czy można pić whisky z colą?
Jak to jest z tą whisky z colą? Można, nie można, wypada, nie wypada? Jedni mówią, że whisky zawsze piją tylko z colą, inni, że to bezczeszczenie, jeszcze inni, że dodawanie w ogóle czegokolwiek do whisky – nie tylko coli, sprita, czy soku, ale nawet lodu lub wody, to świętokradztwo tego super szlachetnego trunku. Jaka jest prawda?
Prawda, jak to zazwyczaj w szerokim i rozwijającym się na wielu płaszczyznach świecie alkoholu, jednoznaczna nie jest. Ja osobiście zawsze usilnie staram się kultywować jedną ważną zasadę – nikt nas do picia nie zmusza, pijmy więc zawsze tak, żeby nam smakowało. Kiedy, parę już lat temu ojciec poczęstował mnie po raz pierwszy bursztynowym szkockim trunkiem, to o tyle spokojnie, o ile jasno i stanowczo dał mi do zrozumienia, żebym nawet nie myślał o dolewaniu do tego czegokolwiek. Powstrzymując krzywienie i udając uśmiech zmęczyłem dwie czy trzy szklaneczki jakie wtedy wypiłem, ale lekcje przyjąłem – przez długi czas pijąc whisky w towarzystwie na dolanie coli pozwalałem sobie dopiero, kiedy nikt nie patrzył, albo kiedy drinków rozlało się już trochę. I choć z czasem nauczyłem się nie tylko doceniać, ale też delektować się kolejnymi różnymi, coraz ciekawszymi odmianami whisky, degustować i odkrywać nowe smaki i aromaty, to wraz ze wzrostem świadomości tego co piję zniknęła też potrzeba nadmiernego przejmowania się konwenansami i bezsensownego karania się czymś, co mi nie smakuje – od czasu do czasu z przyjemnością na whisky z colą sobie pozwolę.
Nie zrozumcie mnie oczywiście na opak – jeżeli odwiedziłby mnie kolega i zaproponowałbym mu trzydziestopięcioletniego Glen McKenna, a on powiedziałby że chętnie, poprosi zalane colą, to z uśmiechem podałbym mu płaszcz i przytrzymał drzwi. Takie rzeczy jednak się nie zdarzają , bo na szczęście mając trochę lat doświadczenia w serwowaniu napojów i znając zazwyczaj gusta swoich gości wiem, komu co zaproponować. Drogie single malty zalewać czymkolwiek zwyczajnie szkoda, bo wszystkie smakowe niuanse dla których nad taką pozycją się pochylamy natychmiast zginą w cukrze i dodatkach. Chyba że, rzecz jasna, bierzemy drogą whisky dla prestiżu, ale nie obchodzi nas jak smakuje – wtedy, jak to mówią, kto bogatemu zabroni.
Whisky i cola to dosyć naturalne i faktycznie całkiem zgrane połączenie – aromaty, które kryją się w coli, takie jak wanilia, cynamon, orzechy, karmel, czekolada, czy cytrusy – w większości przypadków znajdziemy też w whisky. Jedno i drugie dobrze się ze sobą dogadują, nie bez powodu w końcu połączenie to jest tak popularne i to już od ponad stulecia – pierwsze wzmianki o piciu tego drinka pojawiły się bowiem w 1907 roku. Ci którzy zamiast szkockiej czy irlandzkiej wolą w swoim drinku whisky amerykańską, zwłaszcza Jacka Daniellsa, powinni wiedzieć, że od paru lat to co pijają oficjalnie nazywamy Lemmy – a to dla upamiętnienia zmarłego w 2015r Lemmyego Kilmistera, wokalisty zespołu Motorhead, którego często ze szklaneczką Jacka z Colą widywano.
Z czym pić whisky? Hihgballe na ratunek!
Oczywiście nie zawsze była to tylko cola. Najstarszym i do dziś popularnym sposobem rozcieńczania whisky była woda gazowana. Choć dziś popularnie mówi się na to po prostu whisky&soda, to w pierwszych wzmiankach i starych barmańskich podręcznikach mieszanka ta opisana jest jako Highball. Choć pochodzenie tej nazwy nie jest do końca jasne, to najczęściej wiąże się ją dziewiętnastowieczną koleją i kulą zawieszoną jako sygnalizator poziomu wody w parowozach. Maszynista dorzucał do pieca, ciśnienie pary w silniku podnosiło się i podnosiła się również ta sygnalizacyjna kula – high ball – pociąg przyspieszał, a załoga pociągu, zawsze zapracowana i w biegu, miała czas tylko na szybkiego drinka – zwykle właśnie whisky z wodą gazowaną. Inna, prostsza opowieść tłumaczy, że ball było określeniem szkła w którym Irlandczycy serwowali alkohol, a Highball odnosiło się do wysokiej szklanki. Co było pierwsze, nie wiadomo, ale w żargonie barowym do dziś tak właśnie określa się wysokie i niskie szklanki z grubego szkła -highballe i lowballe.
Highball jednak nie jest dla barmanów tylko szkłem, i już dawno nie jest to tylko whisky z wodą gazowaną. Obecnie w ten sposób nazywamy całą kategorię prostych drinków, składających się przede wszystkim z mocnego alkoholu dopełnionego napojem. Highballem będzie więc wspomniana whisky z colą czy z wodą gazowaną, ale będzie też Cuba Libre, czyli rum z colą i limonką, będzie też gin z tonikiem, screwdriver, czyli wódka z sokiem pomarańczowym, 7&7, czyli nieznana raczej u nas, ale pita przez amerykanów mieszanka whisky Seagrams 7 z 7-upem. Nie muszą to być oczywiście tylko proste, zmieszane na prędce drinki. Highballe upodobali sobie japońscy barmani, a ci nie robią niczego po łebkach. Szkło musi być najlepszej jakości, lód którego używają absolutnie nie może pochodzić z jakiejś, phi, kostkarki, będzie to ręcznie wycięty elegancki, przejrzysty blok lodu idealnie mieszczący się w szklance. Po dodaniu alkoholu, też oczywiście nie byle jakiego, ale najlepszej jakości, zamieszają go z samym lodem dokładnie trzynaście razy, żeby odpowiednio się rozwodnił, a dopiero na końcu uzupełnią wszystko gazowaną wodą – nie muszę chyba pisać, że to też nie będzie nigdy zwykła gazowana woda z plastikowej butelki, ale wysokiej jakości soda, być może z dodatkami specjalnych aromatów. Nam – na szczęście lub niestety – do japońskiej precyzji i dbałości o każdy drobny szczegół daleko. Ale mimo to przygotowując highballa nie musimy ograniczać się tylko do prostych napojów, jak sok, cola czy woda gazowana. Barmani odwiecznie dążący do stworzenia czegoś nietypowego i nowego, co da im sławę, honor i zaszczyty, prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych połączeń i napojów które z alkoholem można zmieszać. Cola infuzowana sosnowymi igłami, szpinakowa soda, klaryfikowany sok marchewkowy z dodatkiem pestek brzoskwini, kaktusowy tonik – we współczesnych barach można spotkać się z najróżniejszymi, lepszymi lub gorszymi wymyślnymi pomysłami. Ale często nie trzeba wymyślać, wystarczy przejść się do sklepu i zerknąć na nieoczywiste napoje tam stojące – gwarantuję że każdy z nich ktoś już kiedyś zmieszał z alkoholem szykując sobie, świadomie lub nie, własnego highballa. Wszystkie lemoniady, szeroki wybór różnych toników, napoje imbirowe, smakowe wody, gazowane yerba mate – jest w czym przebierać.
Możliwości mixowania i dopełniania trunków są nieograniczone
Choć u nas zazwyczaj mówi się że to dopełnienie, popita, czy sprzęgło, to Anglosasi mają dla takich napojów bardzo przyjemne określenie – mixer. Mixerem będzie wszystko, co kupujemy z intencją zmieszania z alkoholem. Taki na przykład sok pomarańczowy, choć oczywiście zazwyczaj pity jest bez żadnych zmieniających percepcję dodatków, to jednak spokojnie stać się może mixerem dodanym do wódki czy ginu. Z kolei napoje takie jak toniki czy piwa imbirowe, które ze smakiem można pić bez dodatków, to historycznie nierozerwalnie związane są z alkoholem – Gin&Tonic, Moscow Mule, Dark&Stormy to koktajle niemal tak stare, jak mixery, których się w nich używa. Mixerem będzie rzecz jasna cola czy sprite, soki owocowe, lemoniady, ice-tea, Cold brew, energetyki… Możliwości są nieograniczone. Zachęcam do próbowania, bo kto
wie, może nowy, ciekawy, smaczny i prosty sposób na drinka stał od lat na półce w lokalnym
sklepie.
A jak mixery, to oczywiście POSHE
Wedle tej definicji, mixerem będzie też rzecz jasna nasze POSHE. Choć inspiracją i skład wzięły się się od klasycznych, bardziej lub mniej znanych koktajli, to całym skomplikowanym procesem doboru składników, odmierzeniu odpowiednich proporcji i połączeniu wszystkiego razem zajmujemy się my w naszej małej manufakturze przed zamknięciem gotowej mieszanki w butelce. W ten sposób tworzymy smak i jakość drinków z najlepszych cocktail barów z prostotą przygotowania niestraszną nawet zapracowanemu maszyniście z dzikiego zachodu. Wszystko w sam raz na domówkę, spotkanie ze znajomymi czy romantyczny wieczór z drugą połówka w domowym zaciszu. Wam pozostaje już tylko otworzyć butelkę, do szklanki z lodem wlać alkohol, uzupełnić mixerem POSHE, lekko zamieszać i delektować się pysznym, szybkim drinkiem. A w temacie whisky idealna oczywiście będzie nasza Penicylina.