Światowy Dzień Whisky to święto obchodzone co roku, w trzecią sobotę maja. Co ciekawe, entuzjaści bursztynowego trunku mają więcej okazji do świętowania. Oprócz Światowego Dnia Whisky, w marcu obchodzimy również Międzynarodowy Dzień Whisky. Obie uroczystości nastawione są na celebrowanie wszystkich rodzajów whisky i whiskey, czy to szkocka, czy irlandzka, amerykańska, japońska, kanadyjska… Tworzy to, pewną niezgodę pomiędzy organizatorami obu wydarzeń. Trwającej już ładnych parę lat kłótni o palmę pierwszeństwa przygląda się dosyć obojętnie, a pewnie i z lekkim uśmiechem Narodowy Dzień Burbonów. Czy owa kłótnia jest potrzebna czy nie – nie nam zasądzać. My możemy zwyczajnie cieszyć się, że okazji do świętowania mamy więcej.
Co zaś się tyczy samej whisk(e)y – skąd się właściwie wzięła? Najbardziej kojarzy się nam prawdopodobnie ze Szkocją, ale prawdziwą jej kolebką jest Irlandia. Mówi się że to święty Patryk, patron Irlandii, kiedy w piątym wieku przypłynął na Zieloną Wyspę, oprócz głoszenia nauk Biblijnych, budowania kościołów i przeganiania węży, przywiózł, znaną już wówczas mnichom, sztukę destylacji. Krąży nawet legenda o tym, że nie tylko nauczył Irlandczyków pędzić alkohol, ale też ukarał nieuczciwą karczmarkę, która, delikatnie mówiąc, mocno przycinała swoich gości na ilości polewanego alkoholu. Święty Patryk nastraszył ją ponoć, że jeśli się nie poprawi, jej karczmę zaczną nawiedzać demony. A ponieważ do tej pory irlandzkie bary to radosne i przyjemne miejsce, możemy przypuszczać, że tamtejsi gospodarze wzięli to sobie do serca i wciąż dbają o to, by demony w ich lokalach nie gościły.
Uisge beatha – tak po galicyjsku nazywano pierwsze destylowane ze zbóż alkohole. Znaczy to dosłownie woda życia – a więc to samo, co łacińskie aqua vitae, czyli nasze rodzime okowity, gorzałki, czy ostatecznie wódki. Jak łatwo można skojarzyć nazwa Uisge przez wieki wyewoluowała w tę którą znamy dziś – whisky. Chociaż jest bardzo prawdopodobne, że św. Patryk rzeczywiście przywiózł na irlandzkie ziemie sztukę destylacji, to najprawdopodobniej to, co wtedy pędzili, do picia się specjalnie nie nadawało. Przypuszcza się, że dopiero w XII w. kiedy Henryk II, ówczesny król Anglii podbił Irlandię, stwierdził że używany przez medyków do obmywania zwłok ofiar cholery i dżumy, destylowany ze zboża alkohol, może nadać się też do picia przez żywych – wiadomo, dla wewnętrznej dezynfekcji. I choć trunek, który wtedy zaczął powstawać, był w smaku okrutny i musiał przejść jeszcze daleką drogę, to jednak właśnie jemu zawdzięczamy to, co dzisiaj możemy znaleźć na półkach w sklepach i w barach. Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
A jak pić? Oczywiście, tak żeby smakowało. Przy tak wielkim zróżnicowaniu i dostępie do najróżniejszych marek, nic nie stoi na przeszkodzie by znaleźć swój ulubiony smak whisky. I choć wielu uważa za profanacje dodawanie do tego starzonego napitku jakichkolwiek dodatków, to złożony i pełen rozmaitych smaków i aromatów charakter whisky potrafi bardzo dobrze odnaleźć się w odpowiednio skomponowanych drinkach. Przykładem może być Penicylina, koktajl stworzony przez pierwszorzędnego barmana Sama Rossa. Szkocka whisky, wymieszana z miodem, imbirem i sokiem z cytryny, oraz lekko podkręcona intensywnie aromatyczną dymno-torfową whisky nie tylko świetnie smakuje ale z tak zdrowotnym składem może być remedium na niejedną zgryzotę. Penicylinę można łatwo przyrządzić samemu, można poprosić o jej przygotowanie ulubionego barmana, można też posłużyć się gotową bazą z oferty POSHE, do której wystarczy dolać whisky, i dosypać lodu by rozkoszować się pysznym drinkiem. I pić, na przykład tak, jak robią to Irlandczycy, kończąc swe radosne toasty głośnym ”Sláinte!”. Na zdrowie!
1 thoughts on “Światowy Dzień Whisky – o początkach whisky słów kilka…”
Komentarze są wyłączone.